Na wiadomość o spaleniu Suchedniowa wysłał tam Marian Langiewicz oddział Dąbrowskiego, który zajął dnia 3 lutego 1863 nad ranem ocalałe domy opuszczonego miasteczka przez rosyjskiego majora Bentkowskiego. Langiewicz zaś z resztą, złączywszy się z Dionizym Czachowskim, postanowił wstrzymać pochód połączonych już kolumn rosyjskich, wynoszących razem siedem kompanii z dwoma działami i dwa szwadrony dragonów oraz secinę kozaków. Dwie kompanie pozostały w Milicy dla osłony taboru.
Langiewicz obsadził głębokim wąwozem ciągnący się od Parszowa gościniec z prawej strony batalionem kosynierów Stanisław Moreau z lewej batalionem Czachowskiego, razem 600 ludźmi. Sam zaś zajął z pozostałymi 400 ludźmi wylot wąwozu pod samym Wąchockiem. Zrazu szczęście było po stronie powstańców, gdyż oddział Czachowskiego dzielnie wstrzymywał prącą ku Wąchockowi kolumnę, broniąc wąwozu. Wtedy rosyjski generał Mark, zasłaniając się od Czachowskiego łańcuchem tyralierów, całą siłą począł przeć na kosynierów Moreau.
Gdy kosynierzy, z winy swego dowódcy Moreau, zachwiali się i zaczęli ucieczkę Langiewicz, w obawie zupełnego rozbicia, rozpoczął odwrót w porządku ku Bodzentynowi. Rosjanie tymczasem wpadłszy do Wąchocka, zrabowali miasto, po czym wrócili ku Milicy. Rosyjski generał Marek, w drodze zdawszy część kolumny dowódcy Zwierowowi, prawdopodobnie dnia 6 lutego stanął w Radomiu. Między poległymi znajdowali się dowodzący kompaniami kosynierów oficer Kozicki oraz Karol Ziembiński, który głównie przyczynił się do zwycięstwa nad dragonami pod Bzinem. Moreau, który złą komendą spowodował zachwianie się kosynierów, oddany został pod sąd wojenny. Ranny został Jan Prędowski dowodzący jazdą.