Po kilku dniach pobytu w Dubience, Mikołaj Nieczaj i Oswald Radziejowski ruszyli ku Świerźym, gdzie połączyła się z nimi kawaleria Kazimierza Bohdanowicza i oddział kawalerii powiatu radzyńskiego, dowodzony przez Rembowskiego. Tak powiększony do 500 ludzi oddział powstańczy rozłożył się obozem pod Rudką. Kolumna rosyjska wysłana z Lublina zająwszy wieś, rozpoczęła ogień z za opłotków. Radziejowski postanowił uderzyć na nieprzyjaciela. Polecił Bohdanowiczowi obejść i rzucić się na lewe skrzydło rosyjskie, skoro Radziejowski rozpocznie atak. Po odejściu Bohdanowicza ruszył Radziejowski ku Rosjanom przez groblę długą na kilkaset sążni. Gdy już się zbliżył do pozycji przeciwnika, Rosjanie dali ognia plutonowego i ubili kilkunastu ludzi, mimo to powstańcy dotarli do wsi. Lecz Bohdanowicz ataku na skrzydło nie poparł i Radziejowski został odparty, nie mogąc wycofać się w porządku pod ogniem.
Oddział poszedł w rozsypkę. Pojedynczo, jak kto mógł, ratował się ucieczką. Atak wykonany przez niewyćwiczonego żołnierza był dzielny i zuchwały, gdyż pod nieustannym ogniem posuwali się powstańcy niezachwianie naprzód po grobli, na którą nie odważyli się przedtem wejść Rosjanie. Uczynili to dopiero, widząc uchodzących. Przeszedłszy przez groblę dopadli Rosjanie niebronionych już furgonów a znalazłszy tam chorągiew Bohdanowicza oraz czerwone czapki, wrócili z nimi do Lublina jako zdobyczą na rzekomo poległych powstańcach. Czapki te dały im pozór do ogłaszania o 400 poległych i rannych (na 500), podczas gdy pod Rudką poległo tylko 11. 14 powstańców było rannych, zaś jeńców nie było. Radziejowski w kilka dni po potyczce stawił się dobrowolnie w Zamościu przed Chruszczewem i został zesłany do guberni północnych.