Posunąwszy się w okolicę Wodzisławia, Ludwik Mycielski spotkał pod Nawarzycami garstkę kozaków. Była to przednia straż kapitana Dobryszyna, idącego z dwoma i pół kompaniami pułku smoleńskiego z Jędrzejowa do Wodzisławia. Kozacy, uchodząc przed ścigającą ich jazdą powstańczą do Piotrkowic, wciągnęli oddział w zasadzkę piechoty, zaczajonej w zbożu.
Przywitany rotowym ogniem oddziałek, zatrzymał się w rozpędzie i zmieszał się. Nie zdolny do sformowania się do boju pod gradem kul nieprzyjacielskich, rozbiegł się w części, częściowo wraz z rannym dowódcą, wymykając się pościgowi, wrócił do zaboru austriackiego, gdzie Austriacy rozbroili 30 i zabrali 40 koni. W rannych i zabitych stracił oddział pod Piotrkowicami kilkunastu.