Rosyjski kapitan Kaznakow, wkroczywszy z trzema kompaniami piechoty do Miropola, o świcie dnia 17 maja 1863 r. wyruszył przeciw Edmundowi Różyckiemu, który cofnął się do Kamionki. Puchalski pozostawiony w ogrodzie probostwa, aby wpaść na tyły nieprzyjaciela, gdy ten zaatakuje główne siły Różyckiego, w zbytnim zapale rozpoczął spoza płotów strzelanie do Rosjan, zanim jeszcze ci minęli jego stanowisko. Strzelcy rosyjscy, zmieszani niespodzianą zaczepką, zmieniwszy kierunek marszu, zajęli przeciwległe wzgórze i rozpoczęli kanonadę do kościoła i plebanii.
Tymczasem Różycki, słysząc strzały, których się nie spodziewał sądząc, że to oddział Chronickiego walczy z Rosjanami, wysłał dla przekonania się rekonesans z całego szwadronu z oficerem Maurycym Prozorem na czele. A za jazdą oddział piechoty pod dowództwem oficera Stanisława Dunina. Rosyjscy strzelcy widząc zbliżających się zza Słuczy, prowadząc słaby ogień od plebanii, zmienili front przeciw nowo nadchodzącym, przyjmując ich silnym ogniem. Zaraz na wstępie poległo kilku, między nimi Horbkowski, a oficer kawalerii Pongowski ciężko został ranny. Cofających się nie ścigali Rosjanie, lecz rzuciwszy się na garstkę będącą na plebanii, znieśli ją po zaciętej walce. W walce odznaczyli się zwłaszcza szeregowiec Skirgiełło, który poległ, i wzięty do niewoli ranny Puchalski.
Cofającemu się rekonesansowi pospieszył na pomoc Różycki z resztą oddziału. Poza palącą się mieściną wywiązał się bój zawzięty. Różycki z zimną krwią pod gradem kul wydawał rozkazy. Wreszcie dla braku stosownej ilości piechoty począł się cofać w porządku. Rosyjski pułkownik Gołubiew, dowodzący kozakami, sądząc, że odwrót powstańców będzie bezładną ucieczką, spiesznie wysypał kawalerię z miasteczka. Wtedy generał rzucił na nią cztery szwadrony swej jazdy wołyńskiej. Po chwili kozacy byli rozbici, stratowani, zarąbani, zasypując wejście do gorejącego miasteczka licznymi trupami. Kaznakow nie śmiał już przeszkadzać Różyckiemu, który spokojnie kontynuował odwrót.