Rosjanie skoncentrowali znaczne siły wojska, około 2000 ludzi, przeciw Antoniemu Jeziorańskiemu, który wciąż stojąc pod Tepiłami, obwarowywał roztropnie obóz zasiekami i zasłonami leśnymi. Dnia 6 maja 1863 r. z rana, rozpoczął rosyjski podpułkownik Gieorgij Miednikow, wiodąc ze sobą sześć dział i dwa moździerze, okrążać obóz powstańczy i to tak, że nawet część ludzi, kilkudziesięciu strzelców finlandzkich, wysłał na stronę austriacką. Strzelcy ci w gąszczach lasów terytorium austriackiego, podsunąwszy się na kilkadziesiąt kroków, pierwsi rozpoczęli ogień i na ten przez nich dany znak rozpoczął się na całej linii bój ogniowy, trwający bez przerwy pięć godzin. Powstańcy stali nieustraszeni wśród gradu kul, wśród łamiących się i walących pni i gałęzi sosnowych od gęstych pocisków działowych, odpowiadając żwawą tyralierką przez cały czas na nieprzyjacielski ogień rotowy. Strzały z obozu polskiego szły tak celne, że prawie ani jeden z owych strzelców, którzy stali na terytorium austriackim żyw nie wyszedł.
Po trzygodzinnej walce ogniowej, w południe, po świetnym ataku na bagnety, w którym Antoni Jeziorański, zdawszy naczelną komendę Aleksandrowi Waligórskiemu, osobiście z bagnetem w ręku śmiało poszczególne oddziały prowadził do ataku, wyparto Rosjan na całej linii bojowej. Przez blisko godzinę zbierali się Rosjanie, aż znowu ruszyli do ataku, jednak z nie lepszym skutkiem. I następny atak odparto. Przy ostatnim szturmie, po godzinie 15.00 po południu odparci na całej linii, cofnęli się już bez walki ku Józefowu i Tomaszowi, zostawiając tylko patrole kozackie, które do 21.00 wieczorem jeszcze niepokoiły powstańców. Około 400 ludzi w rannych i zabitych stracili Rosjanie w tej bitwie leśnej, w której ich konnica mogła brać tylko mały udział.
Świetne to zwycięstwo kosztowało jednak wiele. 48 powstańców poległo na placu boju. Do samego Cieszanowa, do szpitala przywieziono 60 rannych, nie licząc tych których odesłano do Jasielska, Narola i Olszyc. W ogóle straty oddziału w zabitych oraz rannych i niebawem zmarłych z ran wynosiły przeszło 150. Nie było prawie oficera, który by nie był rannym. Pomiędzy poległymi znajdował się syn generała Waligórskiego, w okrutny sposób domordowany przez Rosjan. Kapitan Lampke, furier Urbanowski. W szpitalu w Cieszanowie zmarli z ran do 9 czerwca: kapitan Kazimierz hrabia Tyszkiewicz z Litwy, major kosynierów Kazanecki, Józef Łucki ze Sarn, Tarnawiecki ze Lwowa. Wśród rannych znajdowali się major Dąbczański, Emilian Sokolnicki, Tomasz Winnicki, Wyleżyński, lekarz Stanisławski z Warszawy, porucznik Szubartowski z Cuneo, kapitanowie Wyszomirski, Zawadzki, Litwicki, Kurek, Wiśniewski, nad którego kompanią dowództwo objął Kalikst Ujejski. Antoni Jeziorański, kontuzjowany również w tej bitwie, pozostał jeszcze całą dobę na dawnym stanowisku.