Po starciu pod Mierzwinem, major Karol Kalita de Brenzenheim udał się przez Pińczów w lasy szczecieńskie, gdzie stanąwszy 7 grudnia 1863 r., dowiedział się, że Rosjanie zbierają wojska przeciw niemu. Zostawiwszy w Ujnach podjazd, wyruszył de Brenzenheim do Huty Szczecieńskiej. O godzinie 14.00 powiadomiony, że kozacy zjawili się w Ujnach, wysłał kilku jazdy pod dowództwem wachmistrza Troskolaskiego, który starłszy się na połowie drogi z podjazdem kozackim, wrócił do obozu.
Wobec zbliżania się nieprzyjaciela rozkazał de Brenzenheim kompanii kapitana Stanisława Jagielskiego obsadzić łańcuchem tyralierskim zabudowania wioski, a kompanię kapitana Postawki przeznaczył jako rezerwę prawego i lewego skrzydła tyralierów, kompanię kapitana Huberta wysłał na lewą flankę, celem atakowania w razie potrzeby prawego skrzydła Rosjan od strony Smykowa, sam zaś z rezerwą to jest kompanią kapitana Rząśnickiego stanął nad brzegiem lasu o 250 kroków za łańcuchem tyralierskim.
W pół godziny ukazał się nieprzyjaciel, a przywitany ogniem rozsypał się w tyralierkę, zajmując brzeg lasu i rozpoczynając rzęsisty ogień, który trwał półtorej godziny. Nie widząc korzystnego wyniku tej walki, de Brenzenheim ze swoją rezerwą okrążył tyły i boki nieprzyjaciela, co widząc Jagielski ściągnął swoich tyralierów i zająwszy opuszczone przez de Brenzenheim stanowisko, zakryty drzewami, celnie począł razić Rosjan. Rosjanie, wziąwszy posunięcie się Jagielskiego za cofanie się, zajęli opuszczone przez tegoż chałupy, lecz wzięci w krzyżowy ogień, niemniej zaatakowani przez Jagielskiego na bagnety, zmuszeni zostali do ucieczki i dopiero zupełna ciemność uratowała ich od cięższej porażki.
Plac boju pozostał przy powstańcach, którzy znaleźli ciężko rannych dziewięciu szeregowców oraz kapitana sztabowego Fedorowskiego ze smoleńskiego pułku i kozackiego oficera, ponadto znaleziono 20 Rosjan zabitych. De Brenzenheim miał siedmiu szeregowych zabitych, dwóch ciężko i siedmiu lekko rannych. Po stronie polskiej walczyło 250 ludzi, Rosjanie mieli pięć kompanii piechoty w liczbie 650 ludzi i 50 kozaków. Odznaczyli się w tej potyczce wspomniani już Jagielski, Rząśnicki i Troskolaski, oraz porucznik Franciszek Bandrowski, podporucznik Zawadzki i sierżant Piernikarski, podoficerowie Kowalski i Olszewski, z szeregowych Trylski, Narkowski i Husarz.
Spod Huty Szczecieńskiej ruszył de Brenzenheim do Cisowa, gdzie po przeglądzie wojsk przez Józefa Hauke Bosaka i Zygmunta Chmieleńskiego rozdzielił piechotę z powodu znacznych sił rosyjskich, skoncentrowanych w lasach Szczecina, gdzie nie będąc niepokojony przebywał aż do Bożego Narodzenia.Wtedy Rosjanie kilkunastu kompaniami urządzili na niego trzydniową obławę, lecz de Brenzenheim wywiódł nieprzyjaciela w pole, wrócił na dawne stanowisko, gdzie pozostał do połowy stycznia 1864 r.