Z Przysuchy zmierzał Bogdan Bończa do Góry pod Pińczowem. Rosyjski major Pleskaczewski, śledzący wciąż ruchy Bończy, dowiedziawszy się o zapowiedzianym do Góry przybyciu Bończy, urządził na niego zasadzkę. Ze swymi dwiema kompaniami oraz dragonami i kozakami w nocy na 18 czerwca 1863 r. zajął Górę oraz obsadził drogę, którą musiała iść jazda Bończy.
Zbliżający się oddział powstańczy przyjęli ukryci w życie Rosjanie rzęsistym ogniem. Bończa, który będąc niezdrów jechał na wózku, zerwał się i rozkazał dwóm pierwszym plutonom, złożonym z włościan, zuchwałą szarżą wyprzeć Rosjan z błota. Jednakże plutony, rażone rzęsistym ogniem, poczęły się chwiać, a wówczas Tomaszewski dosiadł konia i sam poprowadził je na nieprzyjaciela.
Przywitany straszliwym gradem kul, zachwiał się i padł przeszyty dwiema kulami, a plutony uciekły. Natomiast drugie dwa plutony z wściekłością rzuciły się na Rosjan lecz i one odparte również uciekły. Oprócz rannego pułkownika Bończy, który zmarł następnego dnia w Lubczy, polegli: Stanowski, Majewski, Semnodi. Z 37 rannych, wśród których znajdowali się rotmistrz Jan Mazaraki i wachmistrz Kicki, wielu tego dnia jeszcze także zmarło. Dzianot objąwszy dowództwo nad rozbitkami, zrejterował z nimi do Węchadłowa.