Dnia 4 sierpnia 1863 r., stojąc z oddziałami Tomasza Wierzbickiego, Karola Krysińskiego, Ludwika Lutyńskiego i Jarockiego i wraz eskortą pułkownika Grzymały we wsiach Chruślinie, Bobach i Moniakach i oczekując na broń, mającą nadejść z nad kordonu, generał Michał Heydenreich "Kruk", otrzymawszy wiadomość o zbliżaniu się nieprzyjaciela od Urzędowa, wydał następujące dyspozycje do boju. Powstańczym obozom pod pokryciem 50 jazdy odstąpić od Stanisławowa, gdzie miały czekać na dalsze rozkazy. Wszystkim zaś oddziałom nakazał odstąpić za Chruślinę, dla zajęcia bojowej pozycji na drodze z Chruśliny do Stanisławowa, gdzie miały czekać na dalsze rozkazy. Oddziałowi majora Krysińskiego zająć linię bojową na krańcu lasu, wszystkim zaś innym i całej kawalerii stanąć w rezerwie na znakomitej pozycji Marcina Borelowskiego, to jest na górze otoczonej z trzech stron wąwozem.
Oddział majora Krysińskiego dzielnie spotkał pierwszy atak nieprzyjaciela. Rosjanie odparci wzmocnili swoją linię bojową i wysłali część sił dla zajęcia prawego skrzydła Krysińskiego. Polecił więc Heydenreich majorowi Wagnerowi, który z powodu choroby Wierzbickiego dowodził oddziałem, częścią swojego oddziału posiłkować bezpośrednio oddział Krysińskiego, a drugą częścią wstrzymać atak nieprzyjaciela wymierzony w prawe skrzydło Krysińskiego. Rosjanie odparci po raz drugi, wprowadzili do boju wszystkie siły, prowadząc główny atak na obydwa skrzydła powstańcze. Pozostawiwszy w rezerwie połowę strzelców z oddziałów Jarockiego i Lutyńskiego i prawie wszystkich kosynierów, licząc na wstrzymanie nieprzyjaciela na tej silnej pozycji, na wypadek gdyby linia bojowa powstańcza nie wytrzymała tego trzeciego ataku, resztę strzelców tychże oddziałów posłał Heydenreich na podtrzymanie skrzydeł.
Jednak Rosjanie odparci po raz trzeci, nie mając żadnych rezerw, poczęli się cofać w największym nieładzie. Wysławszy kosynierów na obydwa skrzydła swoich dla zachodzenia tyłu Rosjanom, a całą kawalerię przeciw lewemu skrzydłu nieprzyjacielskiemu, na którem secina kozaków przykrywała rejteradę resztę strzelców prowadził w rezerwie. Na próżno Rosjanie starali się wstrzymać pościg, zajmując budynki w Chruślinie, Bobach i Moniakach, rażeni ogniem ze sztucerów i zagrożeni szarżą kosynierów, którzy im nieustannie tyły zabierali. Musieli uchodzić w największym nieładzie, nie zdążywszy nawet zabrać na furmanki, których mieli nie mało, wszystkich swoich rannych i zabitych.
Bitwa ta rozpoczęta o 11.30 trwała do godziny 19.00 wieczorem. Ścigano nieprzyjaciela na przestrzeni 12 kilometrów, aż do samego Urzędowa. Reszta strzelców ("ptaszniki") użytą była na wepchnięcie Rosjan do miasta, w którego ulicach jeszcze przez kilka minut trwała walka. Pod Chruśliną żołnierz polski bił się na odkrytym polu na przestrzeni 12 kilometrów z nieprzyjacielem mającym artylerię i prawie równie silnym liczebnie. Straty powstańców były nieznaczne: dwóch zabitych i przeszło 30 rannych, z których kilku niebawem zmarło. Rosjanie ponieśli straty ogromne: 14 oficerów i 100 furmanek rannych przywieziono do Lublina, według informacji władz cywilnych powstańczych. Oddziały Krysińskiego i Wagnera (Wierzbickiego) najwięcej się odznaczyły, zaś z całej kawalerii najbardziej odznaczyli się Krakusi, którzy pod dowództwem porucznika Zdzisława Łaskiego w 50 koni działając, na piechotę i konno, pędzili przed sobą całą secinę kozaków.
Wszystkie siły, które Heydenreich pod Chruśliną miał do rozporządzenia, składały się z 800 strzelców (600 sztucerników, a reszta ptaszników), 600 kosynierów i około 200 koni. Rosjanie pod dowództwem Gieorgija Miednikowa, mieli sześć kompanii piechoty, odpowiednią liczbę kozaków i trzy działa. Po bitwie znaleźli powstańcy na placu 20 zabitych i rannych Rosjan, których w popłochu nie zdołał zabrać nieprzyjaciel. Na drugi dzień po bitwie pod Chruśliną pragnął Heydenreich zaatakować nieprzyjaciela w Urzędowie i zmusić do złożenia broni. Popłoch i nieład w rosyjskich szeregach po klęsce dnia poprzedniego tak był wielki, że generał nie wątpił o pomyślnym skutku ewentualnego ataku. Jednak nie mając nic amunicji, kazał tylko zaalarmować Rosjan, którzy, będąc dostatecznie zaopatrzeni w amunicję, mogliby znacznie powetować sobie straty. Jednak Rosjanie przestraszeni, wylawszy jedzenie z kotłów, uciekli czym prędzej z pod Urzędowa do Kraśnika.