W nocy dnia 8 maja 1863 r. powstańcy kijowscy kilku partiami wyruszyli w kierunku Borodzianki. Najpierw wyszedł oddział około 300 ludzi, przeważnie młodzieży akademickiej i gimnazjalnej, w części uzbrojonych, w części mających otrzymać uzbrojenie w pobliskich lasach. Pieszym oddziałem dowodził były oficer saperów rosyjskich Borowski, głównym dowódcą był były kapitan artylerii rosyjskiej Władysław Rudnicki („Sawa”). Przodem wysunęło się około 100 jazdy, prowadzonej przez Romualda Olszańskiego. Niebawem za tymi dwiema partiami wyruszyło około 150 ludzi, prawie bez żadnego uzbrojenia. Ludzie ci, wśród ciemnej nocy źle prowadzeni, gdy im jeszcze znikł dowódcą, wrócili do Kijowa przed świtem i wpadli po większej części w ręce władz rosyjskich i chłopów.
Punkt zborny dla wszystkich spiskowych wyznaczony był na szosie berdyczowskiej o milę od Kijowa. Tam jednak oddział główny nie powiększył się i sam ruszył ku Borodziance, spaliwszy za sobą most pod Romanówką, wstrzymując tym sposobem o kilka godzin pościg. Zmęczeni i zgłodniali zatrzymali się powstańcy w Borodziance. Tutaj przyszło do nierównej, ale zaciętej walki ze ścigającą kolumną, dowodzoną przez pułkownika Tyzenhausena, składającą się z dwóch kompanii połtawskiego pułku piechoty, dwóch szwadronów dragonów i seciny kozaków, zatem z dwa razy tak licznym nieprzyjacielem, gdyż przed utarczką drobny oddział piechoty i cała jazda ruszyła przodem.
Kordon kozaków i dragonów otoczył miasteczko a piechota rozpoczęła atak. Opór powstańców był energiczny. Gdy zdołano przełamać łańcuch tyralierów, powstańcy rozproszyli się po domach, gdzie bronili się zawzięcie. Dom po domu, jak fortecę, musieli Rosjanie zdobywać a ostatecznie poczęli podpalać domy, w których bronili się Polacy. W ten sposób około 30 zginęło w płomieniach, tyluż poległo od kul, 70 dostało się do niewoli, a tylko 30 zdołało umknąć i częściowo połączyć się z Olszańskim. W Borodziance polegli między innymi Baraniecki, Połtowicz, Orzeszko, Brzozowski, Pierożyński Teofil, Wincenty Burczak-Abramowicz i Szymanowski.