Wobec zbliżania się nieprzyjaciela do Lipniaka, gdzie się organizowały nowe powstańcze oddziały, wyruszył stamtąd Karol Krysiński, aby odciągnąć Rosjan. Wysławszy piechotę lasami, na swoją konnicę ściągnął pościg nieprzyjacielski. Pod Zezulinem starł się z jazdą nieprzyjacielską, odpierając kozaków szarżami swej kawalerii, piechotę bowiem, bardzo licho uzbrojoną, ukrył w lesie. Gdy już piechota, dowodzona przez Klimaszewskiego, zdążyła się oddalić zupełnie, wtedy Krysiński cofnął się do Łęcznej. Nieliczna jazda rosyjska nie śmiała go ścigać, a piechota nie mogła. W tym małym starciu powstańcy mieli tylko jednego rannego, a Rosjanie dwóch kozaków.